Pachnidło. Historia pewnego mordercy

with Brak komentarzy

Wprawdzie przeciętny zdrowy człowiek świat poznaje za pomocą pięciu zmysłów, jednak tylko dwa z nich dominują w literaturze i filmie: wzrok i słuch. Postaci widzą piękno architektury lub przyrody, próbują odczytać charakter innych, wpatrując się w ich twarze, wsłuchują się też w ton głosu rozmówcy czy z upodobaniem słuchają muzyki. Dlatego Paryż opisywany w powieściach jawi się miastem zachęcającym do wizyt, nęcący pięknem architektury i szumem Sekwany. Jeśli jednak na chwilę zamknąć oczy, zasłonić uszy i skupić się na pozostałych zmysłach, zwłaszcza na węchu, obraz stolicy Francji, przynajmniej tej XVIII-wiecznej, nie będzie już tak zachwycający.

W epoce, o której mowa, miasta wypełniał wprost niewyobrażalny dla nas, ludzi nowoczesnych, smród. Ulice śmierdziały łajnem, podwórza śmierdziały uryną, klatki schodowe śmierdziały przegniłym drewnem i odchodami szczurów, kuchnie — skisłą kapustą i baranim łojem; w nie wietrzonych izbach śmierdziało zastarzałym kurzem, w sypialniach — nieświeżymi prześcieradłami, zawilgłymi pierzynami i ostrym, słodkawym odorem nocników. Z kominów buchał smród siarki, z garbarni smród żrących ługów, z rzeźni smród zakrzepłej krwi. […] I, rzecz jasna, najbardziej śmierdziało w Paryżu, Paryż bowiem był największym miastem Francji.

Początek powieści Patricka Süskinda Pachnidło. Historia pewnego mordercy daje przedsmak tego, co będzie dalej. Tytułowy morderca, Jan Baptysta Grenouille, jest człowiekiem o niebywale wyostrzonym zmyśle powonienia, człowiekiem, który rozumie tylko te słowa, które wiążą się z jakimś zapachem. Dlatego takie pojęcia jak miłość, przyjaźń czy współczucie są dla niego niezrozumiałe. Z czasem zrozumie miłość, ale dopiero wtedy, gdy pozna jej zapach. Wcześniej będzie wdychał wszystkie wonie Paryża i okolic, do których rzuci go los, zapamiętywał je i tworzył niepowtarzalne kompozycje zapachowe. Często w pracowni perfumiarza, ale głównie we własnej głowie. Te pierwsze kompozycje są na sprzedaż, te drugie — dla własnej przyjemności, później — dla własnego użytku. Skoro zaś moralność i etyka nie pachną, a i w życiu nie spotkał nikogo, kto by się kierował jednym lub drugim, nie widzi nic złego w zamordowaniu człowieka, by pozyskać jego zapach.

Gdyby nie przedstawienie świata postrzeganego za pomocą wrażeń olfaktorycznych, Pachnidło wciąż byłoby dobrą powieścią. Powieścią o wyobcowaniu, samotności z powodu odmienności i analfabetyzmie uczuciowym. Jednak to właśnie możliwość zanurzenia się w świat zapachów, możliwość dostrzeżenia, że zapachy mogą odgrywać w życiu większą rolę, niż się tego spodziewamy, czyni ją wyjątkową, przypominając, że wszystkie zmysły są jednakowo ważne i koncentrowanie się wyłącznie na wzroku i słuchu mocno nas zubaża.

Patrick Süskind, Pachnidło. Historia pewnego mordercy (Das Parfum. Die Geschichte eines Mörders)
Przekład: Małgorzata Łukasiewicz
Świat Książki, Warszawa 2013

Zostaw Komentarz